środa, 18 marca 2015

"Krótka historia ciemności, bólu, strachu... I promyka nadziei..."

"Bo na tej ziemi jesteś po to właśnie
By z ognia zgliszcza
Mógł powstać dyjament
Wiekuistego zwycięstwa zaranie"  

Ileż to razy już pisałem o porzuconych psach, kotach... 
Zresztą nie tylko ja... 
Na FC posty o tych biednych i nieszczęśliwych zwierzakach pojawiają się z częstotliwością popełnianych przez nas, ludzi, występków - czyli bardzo często.
Czasem zastanawiam się: czy duża częstotliwość ukazywania się takich informacji nie wpływa w pewien sposób na zobojętnienie wobec niedoli zwierząt?
Może tak, może nie - nie wiem.
Ja, jednak i moja dusza nie możemy ani nie chcemy przechodzić obojętnie obok krzywdy tych zwierzaków, choć możliwość pomocy czasem jest znikoma lub prawie żadna.
Wydawało mi się, że sporo już widziałem ludzkiej niegodziwości...
Wydawało mi się...

Ale nie będzie to wpis o ludzkiej niegodziwości, ale o ludzkiej miłości...
O ludzkim odruchu serca...
O takim "małym" geście...
O tym, że czasem głos więźnie w gardle i nie jesteś w stanie wydobyć z siebie nawet jednej sylaby, bo słowa zastępują łzy...

Wczoraj przyjechały do nas, na krótki wypad poza miasto przyjaciółki domu: Iwonka i jej córka Kasia.
Korzystając z pięknej pogody wybrały się długi spacer do lasu.
I znalazły...
Gdzieś pośród leśnych ścieżek "czekał" na nie porzucony przez właściciela pies. 
Porzucony, zostawiony na pastę losu...
A pies do tego absolutnie ślepy.
Dziewczyny długo wracały z nim do nas do domu...

Matko Boska!!!
Jak go zobaczyłem nie byłem w stanie wykrztusić  z siebie nawet jednego słowa...
Nie mogłem przez chwilę nic powiedzieć...
Dawno nie widziałem tak wystraszonego, przerażonego i biednego zwierzaka...

Mógłbym spróbować opisać po mojemu to, co się działo z tym psem...

Ale żadne słowa nie są w stanie tego zrobić.

SPRÓBUJCIE TYLKO ZAWIĄZAĆ SOBIE OCZY... POSIEDŹCIE TAK GODZINĘ  I WYJDŹCIE Z ZAWIĄZANYMI OCZAMI Z DOMY NA SPACER... ALBO NA ZAKUPY... 

I w całym tym bezmiarze ludzkiego okrucieństwa, który skutkował panicznym strachem, nieopisanym bólem i cierpieniem zaświeciło światełko... 

Chwila zastanowienia... 
Schronisko?
Weterynarz? 
A może....?
A, co z naszym życiem?
Ile to obowiązków?
Czy damy radę?

I tak oto, nienazwany jeszcze PIES, został obdarzony czymś najwspanialszym na świecie...



W ciągu jednej godziny zza ciemnych chmur wyjrzało słońce! 
PIES został otoczony opieką trójki cudownych kobiet - do Iwonki i Kasi dołączyła jeszcze Basia - siostra Kasi.


IWONKO, KASIU, BASIU -  życie tak poprowadziło... 
Może to Karma...
Może co innego...
Nie wiem czy sobie poradzicie z traumą tego psiaka.
Nie wiem jakie będą koleje jego losu.

Ale jestem przekonany, że jeden taki gest wobec bezbronnego, skrzywdzonego i nieszczęśliwego stworzenia więcej znaczy niż miliony pustych słów...
I da początek czemuś, co zaowocuje w przyszłości.

I może dlatego dziś słońce świeci o wiele jaśniej!