niedziela, 14 września 2014

Weeknd jogi, fantastycznej pogody i ... małego cudu :)

Po raz kolejny zawitała w nasze progi Ewa Szymoniak za swoją grupą. 
Przyjechali do nas - Ula, Andrzej, Mirka, Małgosia, Ala, Agata, Krysia (która, nota bene, przyjechała do nas z Łodzi rowerem!)
Wrześniowy weekend powitał grupę Jogi fantastyczną pogodą, która zachęcała do ćwiczeń na zewnątrz,


Jak zwykle u Ewy było sporo ćwiczeń, medytacji i rozmów. Okazywało się w nich, że świat jest mały, i czasem stawia nas w sytuacjach z pozoru przypadkowych.  Ale przypadków nie ma...
Do tego Ewa dzieliła się z nami swoją radością, gdyż już za moment wybiera się na do Indii, gdzie będzie doskonalić swoje umiejętności w instytucie B.K.S Iyengara w Punie.


W trakcie warsztatów pojawił się nagle niespodziewany gość...


Mały, trzymiesięczny kocurek... Skąd się wziął? Takich sytuacji przeżywamy sporo, więc pytania są podobne... Może uciekł? Niestety częściej przychodzi na myśl: Może został porzucony przez właściciela w pobliskim lesie? Zresztą świadczyły o tym - brak strachu przed ludźmi, obcięte pazurki... Był trochę wychudzony ale za to bardzo energiczny... Chyba od razu polubił Jogę :))


Od momentu pojawienia stał się obiektem rozmów i pytań, co z nim dalej?
I tu zdarza się coś, co ja nazywam magią i tajemnicą chwili... 
Małe stworzenie staje się poniekąd sprawcą bardzo poważnych rozmów o życiu, o możliwych wyborach, o ewentualnych decyzjach...  


A potem byliśmy świadkami cudownej chwili, kiedy to Ula, mocno wspierana przez Andrzeja, uchylili rąbek swojego serca dla tego małego i bezbronnego stworzenia! Po raz kolejny w naszym domu dokonał się mały cud! Porzucone stworzenie zostało przygarnięte przez naszych gości!


P.S. Jeszcze w niedzielę wieczorem (trzy godziny po wyjeździe gości) dowiedzieliśmy się, że kotek był już u weterynarza. I, że wszystko z nim ok! No i najważniejsze... Do kota przylgnęło już nowe imię: SZADEK :))

środa, 3 września 2014

Nasza codzienność...

Codzienność... 

Jak ją określić? Może najprościej... 

Idziesz na spacer... I dostrzegasz odbudowywaną dzień po dniu pajęczynę... Jest równie fantastyczna jak wczorajsza... 

 

 

Zbliża się jesień... Czas upływa... A kanie znowu rosną, i rosną, i rosną...
 


Czasem (a nawet częściej niż czasem)  zaczynasz lub kończysz spacer w towarzystwie :)

  
Gdy odwracasz się z polany w stronę domu po raz "enty", dostrzegasz,  że niby wygląda to tak samo a jednak jest inaczej niż zwykle...

Nawet złowieszcze ambony myśliwych nabierają swoistej tajemniczości przed zmrokiem...

 

  

Wracając, wciąż nie możemy się nadziwić jak niesamowicie niepowtarzalne może  być niebo nad naszym domostwem... 

 

 

Ta nasza codzienność jest chyba jak Bianka na parapecie spoglądająca z niezmiennym zainteresowaniem na świat zewnętrzny...

 

 

 

PS - Codzienność tym razem uchwycona przez naszego gościa Piotra.