niedziela, 28 grudnia 2014

Czas na Koniec Roku... Czas na Nowy Rok...

Koniec roku... 

Refleksja...

Czasem zadowolenie...
Czasem zmęczenie...
Umowna data...
Okazja do zabawy...

I tak co roku...

Czas... 
Upływający Czas... 

A czas:
Może być radością albo smutkiem...
Może być nienawiścią albo miłością...
Może być wszystkim albo niczym...

Mogę być "w nim" w stu procentach...
Mogę być zupełnie obok...

A ja z uśmiechem dziękuję za te chwile, które są końcem, by przeistoczyć się w początek...

niedziela, 21 grudnia 2014

Świąteczne Życzenia...

Jak co roku o tej porze nachodzi nas Świąteczna refleksja... Czego życzyć ludziom w tym zabieganym świecie?

A zatem:

Wierzącym - pogłębiania wiary!
Niewierzącym - odrobiny refleksji!
Zabieganym - chwili wytchnienia!
Zmęczonym - odpoczynku!
Cierpiącym - ukojenia!
Niejedzącym mięsa - tak trzymać!
Jedzącym - aby w Wigilię usłyszeli rozmowy zwierząt!
Samotnym - niespodziewanej wizyty!
Szczęśliwym - podzielenia się szczęściem z innymi!
Zranionym - nadziei na lepsze jutro!
A tym, którym jest wszystko jedno - choć małego promyka gwiazdy wigilijnej w sercu!
 
Wszystkim bez wyjątku ciepła i serdeczności przy wspólnym, rodzinnym stole!!!




wtorek, 25 listopada 2014

Życie toczy się dalej... Warszat Jogi...

O tak... Życie toczy się dalej...
Mimo nawału różnych prac związanych z budową nie zapominamy o naszej codzienności czyli o warsztatach.

21/23.11.2014 Gościliśmy ponownie Kamilkę ze swoją grupą Jogi.


Mimo odczuwalnej już późnojesiennej aury grupa przebywała i ćwiczyła sporo na wolnym powietrzu. Dziewczyny zaczynały już o ósmej rano rozgrzewką na łące.


Aż miło było patrzeć jak intensywnie grupa ćwiczy na zewnątrz. Nie straszne były poranne przymrozki ani wilgotna trawa.


Po śniadaniu medytacje i kolejne ćwiczenia - ale już w domu. Choć tym razem pojawił się nowy element.


Mandale stworzone przez członkinie grupy zapełniły salkę na poddaszu i przez jakiś czas można było je podziwiać. 

Jeszcze przez jakiś czas po wjeździe grupy w domu unosiła się aura tajemniczości, medytacji. Jeszcze słychać było odgłosy rozmów o życiu.
O marzeniach.
Dobiegały jeszcze odgłosy głośnych konwersacji.
Śmiechu.
Ponaglania w kolejce do łazienki.
Lekkiego trzaskania palącego się drewna w kominku.
Odgłosów dzwonków koshi...

 


poniedziałek, 20 października 2014

Amazonki...

Tym razem weekend spędziliśmy wspólnie z grupą niezwykłą.
Zawitały do nas amazonki.
Kobiety, które zmagały i zmagają się z chorobą.
Przyjechały do nas trochę nieśmiałe, z lekkimi obawami - jak to będzie, ale zarazem ciekawe tego, co się może wydarzyć.

Jak wam to opisać?

Jak połączyć w jedno - chorobę z codziennością, ból ze śmiechem, wściekłość z radością, zwątpienie z marzeniami?

Tego się nie da opisać.
To trzeba zobaczyć, być świadkiem, poczuć namiastkę tego, czego nawet sobie nie możemy wyobrazić do końca.

Dla mnie to następne doświadczenie: obserwować radość życia.
W każdej chwili.
Każdej sekundzie.

Każdy promyk październikowego słońca był wręcz świętowany.


Każdy moment do zrobienia ćwiczenia był wykorzystany na sto procent.


Wszystko na miarę własnych możliwości.


Kiedy można było przełamywać zmęczenie, słabość i ograniczenia - były podejmowane próby.


Kiedy trzeba było odpocząć - był odpoczynek.


Czas posiłków, był szczególny.
Czasem, żyjąc szybko, wedle nabytych schematów, nie mamy "uważności" na drugiego człowieka. Nawet siadając do wspólnego stołu niewiele o nim wiemy.
Nie tylko opowiadane historie dają nam wiedzę o drugim człowieku.
Często jest to grymas, spojrzenie, łza w oku, wyraz twarzy, gest nieśmiałości, delikatny uśmiech...
Jak wielu z tych rzeczy nie dostrzegamy na co dzień.
A szkoda.


Bardzo szybko w całym domy zagościł donośny śmiech, głośne rozmowy, dowcipy, przekomarzania...
Po prostu normalność.

I ta trwała...

A oto, dobry duch całego przedsięwzięcia - Kama




Naprawdę to był wspaniały weekend.

Kama prowadzi zajęcia jogi w Tuszynie, Łodzi i okolicach. W ramach zajęć prowadzi również grupy amazonek. Dla zainteresowanych podaję numer do Kamy: 507 094 602  

niedziela, 14 września 2014

Weeknd jogi, fantastycznej pogody i ... małego cudu :)

Po raz kolejny zawitała w nasze progi Ewa Szymoniak za swoją grupą. 
Przyjechali do nas - Ula, Andrzej, Mirka, Małgosia, Ala, Agata, Krysia (która, nota bene, przyjechała do nas z Łodzi rowerem!)
Wrześniowy weekend powitał grupę Jogi fantastyczną pogodą, która zachęcała do ćwiczeń na zewnątrz,


Jak zwykle u Ewy było sporo ćwiczeń, medytacji i rozmów. Okazywało się w nich, że świat jest mały, i czasem stawia nas w sytuacjach z pozoru przypadkowych.  Ale przypadków nie ma...
Do tego Ewa dzieliła się z nami swoją radością, gdyż już za moment wybiera się na do Indii, gdzie będzie doskonalić swoje umiejętności w instytucie B.K.S Iyengara w Punie.


W trakcie warsztatów pojawił się nagle niespodziewany gość...


Mały, trzymiesięczny kocurek... Skąd się wziął? Takich sytuacji przeżywamy sporo, więc pytania są podobne... Może uciekł? Niestety częściej przychodzi na myśl: Może został porzucony przez właściciela w pobliskim lesie? Zresztą świadczyły o tym - brak strachu przed ludźmi, obcięte pazurki... Był trochę wychudzony ale za to bardzo energiczny... Chyba od razu polubił Jogę :))


Od momentu pojawienia stał się obiektem rozmów i pytań, co z nim dalej?
I tu zdarza się coś, co ja nazywam magią i tajemnicą chwili... 
Małe stworzenie staje się poniekąd sprawcą bardzo poważnych rozmów o życiu, o możliwych wyborach, o ewentualnych decyzjach...  


A potem byliśmy świadkami cudownej chwili, kiedy to Ula, mocno wspierana przez Andrzeja, uchylili rąbek swojego serca dla tego małego i bezbronnego stworzenia! Po raz kolejny w naszym domu dokonał się mały cud! Porzucone stworzenie zostało przygarnięte przez naszych gości!


P.S. Jeszcze w niedzielę wieczorem (trzy godziny po wyjeździe gości) dowiedzieliśmy się, że kotek był już u weterynarza. I, że wszystko z nim ok! No i najważniejsze... Do kota przylgnęło już nowe imię: SZADEK :))

środa, 3 września 2014

Nasza codzienność...

Codzienność... 

Jak ją określić? Może najprościej... 

Idziesz na spacer... I dostrzegasz odbudowywaną dzień po dniu pajęczynę... Jest równie fantastyczna jak wczorajsza... 

 

 

Zbliża się jesień... Czas upływa... A kanie znowu rosną, i rosną, i rosną...
 


Czasem (a nawet częściej niż czasem)  zaczynasz lub kończysz spacer w towarzystwie :)

  
Gdy odwracasz się z polany w stronę domu po raz "enty", dostrzegasz,  że niby wygląda to tak samo a jednak jest inaczej niż zwykle...

Nawet złowieszcze ambony myśliwych nabierają swoistej tajemniczości przed zmrokiem...

 

  

Wracając, wciąż nie możemy się nadziwić jak niesamowicie niepowtarzalne może  być niebo nad naszym domostwem... 

 

 

Ta nasza codzienność jest chyba jak Bianka na parapecie spoglądająca z niezmiennym zainteresowaniem na świat zewnętrzny...

 

 

 

PS - Codzienność tym razem uchwycona przez naszego gościa Piotra.

niedziela, 31 sierpnia 2014

Nazywają mnie Keczup... Keczup domowy! Łagodny :))

Dziś o, trochę zapomnianym, keczupie. Kojarzony przez lata z potrawami mięsnymi, jakoś tak naturalnie wylądował na obrzeżach moich kuchennych zainteresowań... I tak było do dziś! Lato tego roku obrodziło w pomidorki. I to jeszcze w przestępnej cenie.
No i mamy trochę własnych. :))
Są więc pomidorki suszone, przecierane,  w ajwarze, z papryczką i bez...
Aż tu nagle, gdzieś na zaprzyjaźnionej stronie, o podobnych inklinacjach kulinarnych, pojawia się przepis na domowy keczup, który poniżej podaję dalej w świat - bo warto!

Keczup łagodny

(na około 4/6 słoiczków) :
3 kg dojrzałych pomidorów
ok 200 g kwaśnych jabłek
ok 300 g śliwek
3/4 duże cebule
trochę anyżu, kilka goździków, kilka ziaren ziela angielskiego, 2 liście laurowe, po pół łyżeczki cynamonu imbiru, cukier, ocet jabłkowy, sól i świeżo mielony czarny pieprz,olej roślinny


Przygotowanie:
Na dnie dużego garnka rozgrzać kilka łyżek oleju. Dodać cebulę oraz anyż, goździki, liść laurowy ziele angielskie, cynamon i imbir. Dokładnie zamieszać a następnie dodać jabłka i śliwki (obrane, wypestkowane, bez gniazd nasiennych), dusić na małym ogniu przez 5 minut.
Dodać pomidory sól. Dusić, mieszając ok 2/3 h. Po tym gęstą masę przecedzić przez sito a potem zblendować (choć ja wyciągnąłem tylko liście laurowe i zblendowałem wszystko na gładką masę a potem dopiero przetarłem przez sitko)
Przetarty keczup porządnie zblendować i przelać z powrotem do garnka, w którym się gotował. 


Dodać ocet, cukier oraz sól do smaku, dokładnie wymieszać i jeśli czegoś mu brakuje dodać więcej cukru, szczyptę cynamonu, imbiru lub pieprzu itd. Keczup gotować na małym ogniu do czasu, aż będzie gęsty. Następnie gorący keczup przelać do słoików. Słoiki obracać do góry dnem i odstawiać na blat. Można też słoiki ułożyć  na blasze do pieczenia, wsunąć do zimnego piekarnika i rozgrzać piekarnik do 110 - 120 stopni stopni na 20/25 minut. Wyłączyć piekarnik i zostawić słoiki do ostygnięcia w piekarniku.


Trochę keczupu zostawić do natychmiastowego zjedzenia! Z czym?

Z czymkolwiek :))






poniedziałek, 25 sierpnia 2014

"Magiczny Weekend"

Magia...
Słowo odmieniana na wiele sposobów...
Całymi latami...
Przez wielu...
Przez jednostki...
Sami chcielibyśmy odnaleźć jej cząstkę w sobie...
Cokolwiek by nie znaczyła...
A jeśli nie w sobie to choćby w zasięgu wyciągniętej ręki...
Choćby na sekundę...
Na dwie...
Na godzinę...
Na dzień...
Na weekend...

Tym razem zawitała do nas Agnieszka Wilińska...


Agnieszka zaprosiła grupę chętnych (Anię, drugą Anię, Michała, Tadeusza) na Weekend za Miastem.. 
Jak to sama określiła na: 
"Spotkania Siebie oraz Drugiego Człowieka w Otwartości Serca i Beztroskim Kontakcie z Naturą" oraz 
" Jakości w Bliskości z Drugim Człowiekiem... W Akceptacji, Autentyczności, Czułości i Zaufaniu"


Były poranne tańce i rozgrzewka ciała na trawie (w naszej winnicy) i to jeszcze przed śniadaniem:))



Było coś, by zaspokoić zmysł smaku:


 Był czas Bycia i Doświadczania:




Był czas na pyszne Witariańskie Smakołyki - Trufle, które Michał z Agnieszką robią własnoręcznie - jak to sami ujmują - "... Przy pomocy i z dodatkiem miłości..."


 Był pokaz i nauka japońskiego, relaksującego masażu Shiatsu:



Było wiele różności innych: koncert mis, masaż intuicyjny, rytuały dla ciała oraz duszy...

Weekend minął... 
Trzeba było się pożegnać.


Wszyscy zainteresowani warsztatami Agnieszki - entuzjastki pracy z ciałem i duszą człowieka, która:
- wykonuje Polinezyjski Masaż Oranui
- prowadzi Magiczne Wieczory z Dotykiem
- maluje Anioły i energetyczne obrazy zgodnie z zasadami Vedic Art i Intencją, która wspiera marzenia lub pomaga w uzdrowieniu określonego tematu. 
mogą się z nią skontaktować : Agnieszka Wilińska 501-163-847, fiolkowakraina@wp.pl

P.S.

Goście wyjechali...
Późnym popołudniem spadł deszcz...
I zaraz potem wyszło słońce...
Po chwili staliśmy z Renią urzeczeni przy oknie podziwiając powstały tuż przed nami widok:


Na granicy naszego lasu miała początek (lub koniec, jak kto woli) tęcza...
Tuż obok niej, ledwie widoczna, pojawiła się druga...
Po prostu: Magia...

Staliśmy tak razem, moja ukochana i ja, wpatrzeni w ten cud natury...

I chyba poczuliśmy to "coś" razem, w tym samym momencie -
MAGIA JEST W NAS...

środa, 20 sierpnia 2014

Ciasto z kaszy jaglanej.

Wyczuwalna zmiana pogody, która zwiastuje nadchodzący początek końca lata, natchnęła nas do wypróbowania czegoś na słodko ale zgodnie z ostatnią modą na posiłki bezglutenowe. Akurat  natknąłem się w internecie na wręcz banalnie prosty przepis, więc postanowiliśmy go wypróbować w wersji podstawowej.

A zatem potrzebujemy:
200 gram kaszy jaglanej, ok 1,2 kg jabłek, trochę rodzynek, cynamon, kardamon, cukier ew inny słodzik.

Jabłka obieramy i trzemy na tarce. Dosypujemy do tego kaszę (nieugotowaną), rodzynki. Dosmaczamy cukrem lub słodzikiem, cynamonem, kardamonem ... I już!
Wykładamy formę papierem do pieczenia, wlewamy "ciasto" i wstawiamy do piekarnika na 90 min - 180 stopni.
Po tym czasie wyjmujemy i zostawiamy do ostygnięcia w formie. Po ostygnięciu robimy pierwsze zdjęcie:

Potem możemy wyjąć z formy i kroimy:

A nawet próbujemy:



No cóż. To jest wersja podstawowa. Dla mnie trochę przypomina za bardzo ryż z jabłkami ale...
Bez mąki.
Bez jajek.
Szybko.
Prosto.

Kasza na wierzchu spiekła się na złocisty kolor i jest chrupiąca. Reszta też niczego sobie. Następnym razem trochę już po-improwizuję no i zastosuję jak najsłodsze jabłka., by wypróbować możliwość ograniczenia cukru do minimum.

wtorek, 19 sierpnia 2014

Długi sierpniowy weekend z Jogą... :)

Tym razem w nasze skromne progi, w trakcie długiego sierpniowego weekendu, z Warszawy dotarła do nas kolejna grupa Jogi prowadzona przez Beatę Kaźmierczak. 


Lato tego roku jest  wspaniałe. Pogoda zatem sprzyjała ćwiczeniom na zewnątrz. I takowe się odbywały dość intensywnie.


W różnych formach.


Konfiguracje wypoczynkowe też były :)) Na huśtawce.


Na hamaku.


Ale w gruncie rzeczy ćwiczeń było sporo i to bardzo intensywnych.


 Zresztą pokazywania, instruowania nigdy za wiele.


Przydawały się różne przedmioty do ćwiczeń, np krzesła.


Zresztą sam nie wiedziałem, że można je wykorzystać w tak fantastyczny sposób. Zarówno tak:

Jak i tak:

Zresztą po niektórych ćwiczeniach:




Należał się najzwyczajniejszy relaks. Przy pomocy tychże krzeseł :))



Na koniec pobyty cała fantastyczna grupa: Beatka, Ania i Arek, Ida i Monika zaskoczyła nas cudownymi podziękowaniami, wręcz "anielskimi". Nie ukrywamy, że byliśmy bardzo zaskoczeni i wzruszeni.


Taki oto aniołek trafił pod naszą strzechę.


Dziękujemy wam za wspaniałego anioła! I zapraszamy ponownie!


Większość zdjęć została zrobiona i udostępnione przez Arka. Aniołka natomiast uchwyciła w obiektywie Ania :))

Natomiast wszystkich zainteresowanych współpracą - 

Beata Kaźmierczak  zaprasza w Warszawie do Joga Studio - Saska Kępa.
Również można bezpośrednio dzwonić do Beaty pod numer: 661 434 702