poniedziałek, 20 lipca 2020

Poniedziałkowe samosy.

No cóż...

Weekend się skończył, a w lodówce zostało jeszcze trochę niezużytych warzyw.

Czas zatem na poniedziałkowe samosy.

Wyciągamy z lodówki pozostałości warzyw, u mnie były to ziemniaki, groszek, marchewka, cebula i mały kawałek kalafiora.

Większość była już ugotowana, więc na patelnie idą cebula i drobno pokrojony kawałek kalafiora. Kiedy kalafior będzie miękki dodajemy jeszcze mieloną kolendrę, kumin , płatki chilli, cynamon, garam masalę...

Ile dajemy?

Ja osobiście lubię tę, ostrą, prawie duszącą indyjską nutę i daję sporo.

Tak, żeby było bardzo konkretnie.

W innym przypadku trzeba iść na tzw "czuja" i próbować, aż będzie tak jak lubisz :)

Po ostudzeniu mieszamy dokładnie wszystkie składniki farszu.

Jeśli chodzi o ciasto to na taką średnią miskę farszu potrzebujemy ok 200/250 gram mieszanki mąk, białej i pełnoziarnistej, sól, olej rzepakowy i ciepłą wodę. Ciasto ma być po wyrobieniu lekko tłuste.

Odrywamy od ciasta średniej wielkości kulki i rozwałkowujemy je na stolnicy

I wcale nie muszą być cienkie, ani okrągłe.

Każdy placek przekrawamy na pół i zlepiamy po prostym brzegu.

Wypełniamy farszem.

Na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i układamy surowe samosy. Potem smarujemy je olejem.


Pieczemy w 180/190°C do momentu, aż się zarumienią.


Smacznego.

Proste? 

Proste!

Aha...

Do samosów pasuje jeszcze jakiś deep. 

U mnie taka specjalna mieszanka, która zaowocowała mocno pieprzowym sosem, który idealnie uzupełnił ziemniaczaną nutę w samosach.

Ostra pieprzowa sriracha plus neutralny jogurt kokosowy.