piątek, 13 listopada 2015

Kotlety czy krokiety? Ale wegetariańskie albo vegańskie :)

Co jakiś czas, raczej wśród gości przyjeżdżających na warsztaty zewnętrzne, odbywają się dyskusje na temat zamienników mięsa w weganizmie.
No cóż, cierpliwie zawsze tłumaczymy, że taki tok rozumowania nie ma sensu.
Że weganizm to zupełnie inna perspektywa oglądania rzeczywistości.
To zupełnie inny poziom.
Że przysłowiowe "niejedzenie mięsa" nie jest szukaniem na siłę starych smaków i zapachów ale odkrywaniem zupełnie nowych....


Dyskusje dyskusjami, jednak siła przyzwyczajenia jest ogromna.

Dlatego od czasu do czasu pozwalamy sobie na małe zabawy kulinarne, których efektem są pytania w trakcie posiłku typu:
"Czy to aby na pewno bez mięsa?"
albo
"To tu nie ma mięsa w ogóle?"


Dziś, w związku z tym, że zaniedbałem trochę kulinaria na blogu, dwa przepisy.
Oba oparte na soi, która zawiera mnóstwo pełnowartościowego białka, nawet do 40%, a jego skład aminokwasowy jest bardzo podobny do białka zwierzęcego. 
Soja zawiera wiele kalorii, co wiąże się z dużą zawartością tłuszczu – nawet do 20%. 
Ziarna soi zawierają wielonienasycone kwasy tłuszczowe w korzystnym stosunku do kwasów jednonasyconych. 
Soja jest bogatym źródłem wielu witamin i składników mineralnych. 
Szczególnie ważne są witaminy z grupy B. 100 g soi zaspokaja nasze dzienne zapotrzebowanie na fosfor w 100%, żelazo – 94% , magnez – 73%, wapń – 17%, witaminy z grupy B – od 20 do 55% (dane z portali poświęconych zdrowiu)

Ale z soją trzeba też postępować z umiarem. 
Zresztą jak z każdą inną rzeczą. 
Najlepiej ją spożywać w wieloskładnikowych potrawach lub w formie przetworzonej: mleko sojowe, tofu itp.

KOTLETY MIELONE Z BOCZNIAKÓW, SOI I KASZY JĘCZMIENNEJ
Jedna drobna uwaga dotycząca soi. Od jakiegoś czasu używam soi kupionej prosto od rolnika, który ją uprawiał (zresztą koło nas). 
Po pierwsze - nasiona ziaren soi kupione z certyfikatem niemodyfikowania. 
Po drugie - wierzcie mi, że jest to zupełnie inna soja niż ta kupowana w sklepach. 
Jest mniejsza, inaczej smakuje - nie jest mdła ale ma taki lekko słodkawy posmak no i gotuje się po namoczeniu o wiele szybciej. Moim zdaniem warto rozejrzeć się w zaprzyjaźnionych gospodarstwach czy w necie i poszukać rolnika, który uprawiał soję. 
Zresztą dyrektywa unijna zobowiązująca rolników do uprawy motylkowych, co jakiś czas, ułatwia zaopatrzenia się w dobrą soję.


SKŁADNIKI:
Ok pół kg boczniaków
Pół szklanki namoczonej i ugotowanej do miękkości soi
Pół szklanki kaszy jęczmiennej 
Duża cebula
Podwójna objętość w stosunku do cebuli cienko pokrojonej białej kapusty
Jajko lub w wersji wegańskiej dwie łyżki siemienia lnianego i jedna zmielonych płatków owsianych
Sól, pieprz, sos sojowy, dużo tymianku i majeranku, ząbek czosnku

Mielimy surowe boczniaki w maszynce i wrzucamy na patelnie z odrobiną oliwy i soli i smażymy aż masa z boczniaków lekko zbrązowieje i odparuję się woda. 
Potem mielimy soję z kaszą i dorzucamy nową masę do boczniaków by razem przez chwile podsmażyć i odparować resztki wody. 
Masę przerzucić do miski a na patelnię dać cebulę razem z kapustą i odrobiną oleju. 
Podsmażyć aż cebulka z kapustą będą miękkie. 
Dodać całość do zmielonej masy, posolić, popieprzyć dodać sosu sojowego, tymianku i majeranku siemię lniane ze zmielonymi płatkami owsianymi, wcisnąć czosnek i solidnie wymieszać. 
Mniej więcej masa wygląda tak:
Potem już tylko uformować kotlety obtoczyć w bułce tartej lub płatkach owsianych:
Podsmażyć albo upiec w piekarniku (ale wtedy będzie może mniej tłuszczu ale też trochę inny smak)
A na koniec podać z ryżem i suróweczką :)

Zachęcam do zrobienia od razu większej ilości ponieważ na zimno są równie dobre jak i na ciepło. 
A może i nawet nieco lepsze. 
Świetny dodatek do kanapek i różnego rodzaju przegryzek :)


A TERAZ DRUGA POZYCJA Z NASZEGO MENU: 

GRYCZANE KROKIETY
Tutaj inspirację znalazłem w internecie na jednym z blogów wegańskich.
Nie obyło się jednak bez małych modyfikacji  dotyczącą składników, po których powstał taki oto przepis:
SKŁADNIKI:
Szklanka kaszy gryczanej palonej, 
1,5 szklanki ugotowanej soi,
1/3 szklanki zmielonego siemienia lnianego
1/3 szklanki zmielonego słonecznika
Natki pietruszki lub pęczek koperku
ok pół kg pieczarek 
2/3 średnie ogórki kiszone
1 duża cebula
Garść ugotowanego ryżu z dnia poprzedniego lub dwie łyżki płatków owsianych do nadzienia.
sól i pieprz, sos sojowy i dowolność innych przypraw.
Np kumin rzymski, odrobinę ostrej papryki, majeranek, oregano, tymianek itd. 
Z kaszą gryczaną paloną tak już jest, że albo uwodzi nas jej charakterystyczny smak i zapach albo doprawiamy ją każdy po swojemu. 
Ja wybrałem opcję minimalistyczną z dominującym smakiem kaszy :)

WYKONANIE:

Kaszę ugotować. 
Pieczarki pokroić i z cebulą cebulą podsmażyć. 
Dodać pietruszkę lub koperek, sól, pieprz i ryż lub płatki tak by nam się zrobiła taka elastyczna masa do nadzienia. 
Ogórki pokroić wzdłuż na cienkie plastry. 
Kaszę i soję zmielić na gładką masę i dodać przyprawy, siemię lniane i słonecznik. 
Tu przed mieleniem:
A teraz zaczynamy zabawę. 
Formujemy z masy średniej wielkości placek. 
Na placek kładziemy nadzienie pieczarkowe. 
Na nadzienie kładziemy plaster lub dwa kiszonego ogórka, delikatnie lepimy i formujemy krokiecika. 
W moim wydaniu były to raczej porządne krokiety :)
 Ulepione krokiety kładziemy na blasze z papierem i pieczemy przez ok 25/30 minut w piekarniku 180 stopni.
U nas idealnie pasowały z pure ziemniaczanym, dynią w ostrym sosie tymiankowym i surówką z białej kapust z marchewką.


Możecie mi wierzyć, że niejeden "mięsożerca" zaczynał oba posiłki z dużą dozą sceptycyzmu, by po chwili zatopić się porządne w pałaszowanie potrawy :))

Smacznego!

niedziela, 1 listopada 2015

WINOBRANIE 2015

Tegoroczne, upalne lato spowodowało trochę zamieszania z winobraniem. 
Część naszych winorośli (Rondo, Regent) straciła bardzo szybko liście i niektóre grona po prostu zaczęły wysychać! 
Trzeba było zignorować termin zbiorów dla różnych odmian i po prostu zerwać to, co jeszcze zostało. 
A trochę tego było w tym Roku!
 
 A zaczęło się w tym roku bardzo niewinnie... 
Łagodnie, zielono i tak przewidywalnie.
 Winorośle w tym roku obrodziły solidnie.
 
Może dlatego, że postanowiłem wykonać zimowe cięcia raczej symbolicznie niż przepisowo...
Ale się opłaciło!  Zawirowania tegorocznego lata - długotrwała susza i wysokie temperatury, trochę dały się we znaki przyzwyczajanym do trochę innych warunków winoroślom... 
Ale dały sobie radę :)
Niestety sadzonki w moich warunkach polowych w tym roku się nie udały (brak dostatecznego podlewania). 
Za to reszta kilkuletnich krzaków sprawiła mi miłą niespodziankę...
Nie będę opisywał całego procesu maceracji, ale wierzcie mi, że pogoda przyczyniła się też do zwiększenia zawartości cukru w winogronach i dosłodzenie moszczu w tym roku było wręcz symboliczne!
Nad winnicą zapadają już wcześniejsze jesienne wieczory a my cierpliwie czkamy na efekt, który już niebawem można będzie wstępnie ocenić... 
Wstępnie to znaczy za ok trzy miesiące... 
Natomiast bieżące pomiary "organoleptyczne" są jednak zachęcające. 
Ale o tym następnym razem :)