poniedziałek, 7 listopada 2016

A my - robimy swoje :)

RÓBMY SWOJE!

Tę dewizę powtarzamy sobie każdego dnia.
Nieważne czy pada deszcz, czy przyjechali robotnicy, by znowu coś tam kończyć, czy mamy gości lub nie.

Po prostu - robimy swoje.

Jedną z ważniejszych rzeczy, które udało się nam przeprowadzić w ciągu ostatniego roku to stworzyć grupę ćwiczących osób z terenu naszej gminy, które raz w tygodniu spotykają się w gospodarstwie Reni i Marka w ramach projektu udostępniania naszej sali na potrzeby mieszkańców naszej wioski i okolic.  
Z dumą możemy powiedzieć, że stworzyła się już w miarę stała grupa, która regularnie uczęszcza na zajęcia.
Po raz kolejny sprawdziła się stara zasada, że konsekwencja w działaniu przynosi efekty.
Nie ważne są chwilowe niepowodzenia czy błędy.
Ważne jest aby wierzyć, że to co się robi ma sens.
Tą wiarą można zarazić niedowiarków oraz zyskać wielu sprzymierzeńców.
A takimi sprzymierzeńcami okazali się wspaniali instruktorzy jogi, którzy co jakiś czas, przy okazji warsztatów u nas, zechcieli poprowadzić zajęcia w formule "non profit" i poświęcić swój czas dla Szadkowskiej grupy.
W ostatnim tygodni gościła u nas na warsztatach Edytka z dalekiego Słupska, która zgodziła się od razu uczestniczyć w  czwartkowych zajęciach grupy.
I jak każdy jogin wniosła coś nowego na zajęcia.
W każdym razie niektóre sekwencje ćwiczeń będą swoistym zadaniem domowy na kolejne spotkania.
Co tu dużo mówić.
Radość  i uśmiech na twarzach kobiet, którym udaje się po jakimś czasie zrobić głębszy skłon czy rozciągnąć jeszcze bardziej ścięgna mówi sam za siebie.
A i radość prowadzącej widzącej taki zapał i upór (czasem niespotykany w mieście) też wiele dla nas znaczy.
Te spotkania to także okazja by chwilę jeszcze zostać, wypić herbatkę i pogadać na najróżniejsze tematy.

Edytko - serdeczne dzięki w imieniu naszym i całej grupy.

wtorek, 25 października 2016

Rongi czyli Curry z Fasolą Czarne Oczko.

No cóż, wracamy na chwilę do przepisów, które ostatnio zagościły w naszym domu.
Zresztą, raz na jakiś czas wypadałoby, prawda?
Nazwa KARMA NA WSI zobowiązuje :)

No to zaczynamy....
Pretekstem do nowego przepisu były dwie rzeczy:
wyjazd grupy gości, którzy niezbyt przepadali za kuchnią indyjską
oraz
promocja w Biedronce.
Goście byli i wyjechali.
Czas zatem na coś indyjskiego.
A w sklepie, za grosze, uśmiechała się z daleka fasolka Czarne Oczko!
Po chwili w głowie zapaliła się lampka - robimy!
Może dlatego, że za oknem już ciemno i ponuro, a więc czas jakieś rozgrzewające danie.

Najpierw fasolka odbyła sesję zdjęciową :)
A potem przystąpiliśmy do działania.
Zgromadziliśmy następujące ingrediencje:

po łyżce - kminu rzymskiego, drobno posiekanego czosnku i imbiru, kurkumy, mielonych nasion kolendry, garam masali i chili cayenne jeśli chcecie ostre.
Jeśli nie to tylko szczyptę do smaku.
Również będzie potrzebna jedna drobno pokrojona cebula, puszka krojonych pomidorów lub cztery pomidory obrane ze skórki, liście kozieradki, sól, olej kokosowy do smażenia.
No i oczywiście słoik fasolki Czarne Oczko.

Na patelni rozgrzewamy olej kokosowy.
Dodajemy kumin rzymski.
Kiedy zapach kuminu zagarnie już całą kuchnią dodajemy imbir i czosnek a po chwili pokrojoną cebulę.
Smażymy ok minuty i dodajemy pomidory.
Po kilku minutach dodajemy kolendrę, garam masalę i chili cayenne.
Teraz smażymy około 5-7 minut tak by zredukować nieco płyn.
W ten sposób wszystkie przyprawy w miarę solidnie się "przegryzą"
Po tym czasie dodajemy naszą fasolkę ze słoika.
Teraz wszystko gotujemy na małym ogniu ok 10 minut podlewając gorącą wodą tak, by powstały sos miał konsystencję gęstej śmietany.
W międzyczasie dodajemy liście kozieradki.
Kiedy potrawa jest już gotowa
dodajemy sól do smaku.
Można dać również liście kolendry.
My za nią nie przepadamy więc dziś u nas było bez niej.
Nakładamy na talerz lub do miski
i zajadamy aż uszy się będą trzęsły.

A będą się trzęsły na pewno bo danie jest przepyszne!

Dwie uwagi.

Za pierwszym razem radzimy zrobić rongi z mniejszą ilością przypraw, niż podane w oryginale. 
Proponujemy powoli odnaleźć i dostosować smak orientu do naszego "europejskiego" podniebienia.
I uważać z chili cayenne!
Tu też trzeba znaleźć złoty środek .
Ja lubię ostro a Renia raczej nie.
Dlatego my spotykamy się gdzieś po środku :)

Smacznego!

poniedziałek, 17 października 2016

Jesienna joga....

Jesień zadomowiła się na dobre.
Przyszły pierwsze chłody.

Ale nie u nas.
Kolejny warsztat jogi ponownie tchnął energię i ciepło do wszechświata.
Tym razem zagościła u nas Beata Kaźmierczak ze swoją warszawską grupą.
Intensywne ćwiczenia z wykorzystaniem tego wszystkiego, co nasza sala posiada były właściwe na porządku dziennym.
Np. na linach.
I ponownie.
Przy pomocy innych atrybutów również.
Czasem, jak zawsze, trzeba było coś bardziej wytłumaczyć i pokazać.
Oczywiście nie zabrakło czasu na spacery.
Tak się złożyło, że od jakiegoś czasu prawie obowiązkowym punktem takowych przechadzek jest wizyta pod znajdującym się niedaleko nas, ponad dwustuletnim dębem.
Ten wspaniały pomnik przyrody działa na wyobraźnię o każdej porze roku.
Dlatego tak chętnie wszyscy robią sobie pamiątkowe zdjęcia w jego pobliżu.

Kolejny warsztat za nami.
Przed nami następny.

Kalendarz na ten rok mamy wypełniony prawie całkowicie.
Rok następny powoli się zapełnia zgłoszeniami nowych warsztatów i odwiedzin.

I znowu kolejni goście, mamy nadzieję, będą podziwiać majestat tego wspaniałego drzewa.
Drzewa, które niczym monarcha okolicznych lasów dumnie stoi i w ciszy świadkuje wszystkiemu, co w okól niego się dzieje.  

A dzieje się naprawdę sporo!
Do zobaczenia na następnych warsztatach :)

niedziela, 25 września 2016

Reminiscencje krótkiego uropu...

Jak co roku, w drugiej połowie września spędzamy kilka dni na krótkim urlopie.
Po dość intensywnej pracy latem postanowiliśmy pojechać w Karkonosze.
Nie za wysoko.
W miarę bez tłumu ludzi.
Co prawda pogoda nie za bardzo dopisała, ale....
I tak, góry to góry!
Nawet jak pogoda nie jest zbyt łaskawa.
Przynajmniej jest okazja do fotografii na tle...:)

A schronisko Samotnia (poniżej - wyżej Strzecha Akademicka), gdzie mieszkaliśmy, z góry zawsze wygląda imponująco.
Raczej było mgliście, ale dostaliśmy wspaniałe prezenty od losu.
Jeden to kilkuminutowy widok Wielkiego Stawu wraz z całym Kotłem Wielkiego Stawu.
I na zakończenie, w całej okazałości  Kocioł Małego Stawu z samym Stawem.
Szybko czas minął.
Jeszcze tylko jedno nostalgiczne zdjęcie na koniec.
I do domu!

Krótki oddech od pracy.
Baterie naładowane.
Żyć nie umierać :)



sobota, 24 września 2016

Ostatnia weekend lata z jogą :)

No i stało się.
Ponownie zawitał do nas Tomek Kucharski, który odwiedzał nas ze swoimi grupami w czasie, kiedy o drugim budynku nawet nie myśleliśmy, a ćwiczyć można było tylko na naszej małej salce w domu i na zewnątrz.
A Tomek, jak to Tomek - w nowej sali ruszył ostro do pracy.
Pokazywał.
Korygował.
Jeszcze bardziej korygował.
Potem znowu pokazywał.
No i zachęcał do powtarzania.
Ćwiczono na krzesłach.
Przy ścianie z linami i bez.
Były poranne medytacje na tarasie.
I był też relaks.
Intensywność ćwiczeń oraz pogoda, która dopisała w ten ostatni weekend lata sprawiły wrażenie, że ten weekend mijał bardzo szybko.
Nie mogliśmy się rozstać aż do niedzielnego wieczora.
W trakcie ostatnich zdjęć na sali panował już iście rodzinny klimat :)
Już ustalamy plany nieco bliższe i nieco dalsze.
Dlatego mówimy: do zobaczenia wkrótce!

Chętni do współpracy z Tomkiem Kucharskim w Łodzi i okolicach mogą się z nim kontaktować osobiście pod numerem: 508 343 538

wtorek, 13 września 2016

Jak ten czas leci...

Tak, tak...
Jak ten czas leci!
To już ponad rok od momentu, kiedy do naszej nowej sali weszli pierwsi goście.
Zanim się człowiek obejrzał minęło pracowite jedno lato, potem drugie...
Droga, którą podążamy sama wyłoniła przestrzeń naszej działalności...
A jak to się wszystko zaczęło?
Dokładnie 13.03.2014 roku wjechał ciężki sprzęt i została wbita pierwsza symboliczna łopata pod fundamenty.

Potem mury rosły.
I rosły.
W grudniu tego roku sala wyglądał już tak.
Ostatnie szlify, odbiory techniczne i w maju 2015 roku odbył się pierwszy warsztat.
A potem już poszło.






Te zdjęcia to tylko ułamek tego, co mamy udokumentowane na naszym blogu. 
To wszystko pozwala nam już powoli zapominać o tym, co przeżyliśmy od marca 2014 do kwietna 2015 roku.
A nie było łatwo...
Projekt projektem a budowa budową.
W wyniku kilku splotów okoliczności, w trakcie budowy, stanęliśmy przed przysłowiową ścianą.
Nie mając za wiele możliwości, trochę spanikowani zwróciliśmy się do środowiska znajomych i zainteresowanych przyszłym pobytem u nas o wsparcie, gdyż naprawdę nie wiedzieliśmy już co robić.
W sumie w darowiznach udało nam się zebrać 3192.84 zł.
Dla nas ta suma okazała się wręcz zbawienna, bo pozwoliła nam przetrwać chyba najtrudniejszy czas w tym "budowlanym szaleństwie".
Wszystkie osoby, które zareagowały na naszą prośbę, choćby złotówką, otrzymały podziękowania za wsparcie naszego projektu i drobne suveniry.
Każdy z tych gestów, bez względu na wysokość darowizny, dodawał nam otuchy i dawał jeszcze więcej siły do dalszej realizacji naszego marzenia.
Potwierdzało to również nasze przekonanie, że nigdy nie jest za późno na realizację nawet najbardziej szalonych pomysłów oraz, że każda prośba skierowana do świata napotka zawsze kogoś, kto zrozumie i odpowie.

Dziś możemy już swobodniej oddychać.
Powoli doposażamy salę w potrzeby sprzęt do ćwiczeń.

Harmonogram zajęć na sali pozwala nam już spłacać zaciągnięte pożyczki.
Ale najważniejsze jest to, że sala powoli staje się tym, o czym myśleliśmy już na początku jej budowy.
Staje się taki małym centrum spotkań „w drodze”
Joga...
Gimnastyka słowiańska...
Tai Chi...
Kameralne koncerty...
Wieczory poetyckie...
Warsztaty ceramiczne...
Warsztaty wokalne...


Otworzyliśmy również naszą salę dla mieszkańców naszej wioski i okolic tak, aby i oni mogli do nas przychodzić na różnego rodzaju zajęcia.

I tak się życie toczy...

JEDNAK – UWAGA!

Po nieco ponad roku idziemy jeszcze o krok dalej.
Chcemy wspomóc tych wszystkich którzy mają pomysł, marzenie lub chęć na realizację swojego niewielkiego projektu z obszaru teatru, poezji, malarstwa, muzyki itp., a za bardzo nie wiedzą jak to zrobić i nie mają miejsca, w którym by można to zrobić.
Możemy służyć radą, pomocą i miejscem w formule non-profit, gdzie będzie można sfinalizować swój projekt.
Ważne też jest aby ewentualne projekty działań artystycznych pozostawały w granicach działalności i profilu naszego gospodarstwa.
Dlatego zastrzegamy sobie prawo do wstępnej oceny projektów i wyboru najlepszych naszym zdaniem.
Wystarczy się z nami skontaktować:

Marek - 601 324 543
Renata - 515 551 666

poniedziałek, 12 września 2016

Mała reminiscencja weekednu z jogą...

Tym razem, w ostatni weekend, gościliśmy po raz pierwszy u siebie Kasię Barcicką
 a wraz z nią grupę jej podopiecznych.
I jak już prawie,co tydzień, w naszych skromnych progach ponownie zagościł "duch" bardzo intensywnej jogi.
Były sesje na sali.
Były poranne medytacje na tarasie.
Czasem trzeba było coś podpowiedzieć i wytłumaczyć.
A czasem pokazać.
Kasia nawet zgodziła się zaprezentować jedną z assan, którą można obejrzeć tutaj 

Jak to się mówi - "Pierwsze koty za płoty"
Pogoda dopisała.
Humory również.
Żegnaliśmy się z myślą już o kolejnych warsztatach :)

W takim razie - do zobaczenia! 

Wszyscy, którzy chcieliby uczęszczać na zajęcia Kasi w Łodzi mogą kontaktować się z nią osobiście po numerem telefonu 696 001 335