Mistrz cierpliwie tłumaczył i pokazywał. Zresztą bardzo dokładnie - co, jak, gdzie i kiedy...
A pokazywał tak:
I tak:
A wszyscy powtarzali bardzo sumiennie zarówno w jedna stronę :
Jak i w drugą:
Grupa ochoczo i z wielkim zapałem (wykonując czasem 150% normy) wykonywała wszystko to, co proponował do zrobienia Tomek:
Oczywiście, cały czas, pod czujnym okiem prowadzącego:
Niektórzy po ciężkich ćwiczeniach odpoczywali - zaiste jak na adeptów Yogi przystało w dość niecodzienny sposób:
Nawet Bianca starała się dotrzymać kroku ćwiczącym:)
Okazuję się, że nawet skosy w naszym domu na poddaszu przydawał się niepomiernie:
A wieczorem Renia wyczarowywała kojące dźwięki Mis Tybetańskich:
Które pod okiem mistrzyni było nawet wziąć do ręki i samemu popróbować:
I nawet, mimo, niesprzyjającej pogody był czas by zaczerpnąć oddechu na zewnątrz:
Wszyscy, którzy nabrali ochoty na małe ćwiczenia Yogi po okiem Tomka, mogą się z nim skontaktować:
planetguide@gmail.com
te. 508 343 538
PS...
No, cóż - prozaicznie dodam, że było tez coś dla ciała :)) I chyba nawet smakowało - jak choćby moja ulubiona ostatnio zupa z pieczonych buraków:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz