piątek, 17 lipca 2015

Życie, serce, umysł, decyzja...

Ileż to już razy... 
Można by w nieskończoność wyliczać... 
Ale takie jest życie... 
Ciągle daje ci do zrozumienia, że jest jeszcze coś do zrobienia, do przemyślenia, do wypracowania... 
Wydawałoby się, że to już więcej nic się nie da...
A tu proszę... 
Powrót z zakupów, szczere pole i ONA:

Około czteroletnia suńka. 
Wychudzona, przestraszona, głodna, porzucona... 
Serce krzyczy: Nie mogę jej zostawić! 
Rozum podpowiada: Ale więcej już nie możemy mieć zwierzaków. Nie damy rady! To jest nasz kres możliwości!

A potem patrzysz się kątem oka na smutnego psa... i coś ściska cię gardle!
Kiedy gładzisz to psisko, a ono kładzie ci łepek na kolanach, to po prostu wiesz, że nie ma rzeczy niemożliwych.

 Bo czymże są nasze wątpliwości wobec strachu, bezradności i zagubienia porzuconego zwierzęcia?
Nasza"trzódka" od dziś powiększyła się o nową lokatorkę, do której przylgnęło od razu imię: Jaga!

Można by jeszcze długo pisać. 
Tym razem jednak ważniejsze jest nadrobienie braku głaskania tej cudownej psiny!
No, nie da się jej nie głaskać, kiedy patrzysz się w te oczy... 

PS
Mogę powiedzieć z całym przekonaniem, że znowu zagościło u nas takie małe szczęście :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz